Łukasz Bogusz: czasem gdy dziewczyny mnie zdenerwują mówię, że rzucam pracę z dziewczętami...

Marcin Sągol

Zapraszamy do niezwykle ciekawej lektury - wywiadu z trenerem naszej sekcji piłki siatkowej Łukaszem Boguszem. Łukasz opowie między innymi o początkach swojej przygody z siatkówką, o tym jak wyglądają prowadzone przez niego zajęcia, na co kładzie nacisk szkoląc młode dziewczęta oraz o wielu innych ciekawych tematach. Zapraszamy!

Łukaszu skąd u Ciebie wzięła się pasja do piłki siatkowej? Zazwyczaj w małych miastach takich jak Żelechów dominują inne dyscypliny sportu jak choćby piłka nożna czy tenis stołowy. W jakim wieku "zaraziłeś" się siatkówką?

- Siatkówką zaraziłem się w bardzo młodym wieku. Nie pamiętam ile miałem wtedy lat ale któregoś razu wujek podarował mi i mojemu bratu czerwoną piłkę truskawkę i od niej wszystko się zaczęło :) Nasz tata pomógł nam zrobić boisko i siatkę na podwórku. Wraz z nim, braćmi ciotecznymi i wujkami graliśmy często aż do wieczora. Kończyliśmy kiedy nie było już widać piłki. Do dziś czasem spotykamy się aby zagrać “starym składem”.

Czy masz jakąś ulubioną drużynę i zawodników, którym szczególnie kibicujesz i lubisz ich oglądać lub nawet wzorować się na ich grze?

- Śledzę polską Plus Ligę i wydaje mi się, że wiem o niej bardzo dużo. Drużyna, której najbardziej kibicuję to Projekt Warszawa choć pozostałe drużyny też nie są mi obojętne. Staram się także orientować co dzieje się w męskiej Tauron 1 Lidze a także żeńskiej Tauron Lidze. Oczywiście zawsze trzymam też kciuki za polską reprezentację. 

Wielu zawodników podziwiam ale chyba mogę wymienić dwóch, których cenię w szczególności. To Mariusz Wlazły oraz Michał Winiarski. Tego drugiego miałem okazję spotkać bo zdawaliśmy razem egzamin na Trenera PZPS.

Czy sam grałeś w drużynach siatkarskich w latach wczesnoszkolnych lub w okresie późniejszej edukacji, a być może cały czas grasz?

- W latach mojej młodości w okolicy nie było gdzie trenować siatkówki. Było GTS Wilga Garwolin, trener Edmund Kopyść czy Kuba Sokołowski ale w tamtym czasie było to dla mnie zbyt daleko. W liceum i w czasie studiów grałem co piątek u pana Tomasza Odziemczyka w technikum a także w Sobolewie. Z grupą znajomych graliśmy różne turnieje amatorskie: w Łukowie, Stoczku Łukowskim, Mrozach, Garwolinie, Rykach. Ważnym momentem było dla mnie dołączenie do czwartoligowego Artona Borowie. Tam grałem m.in. z pochodzącym z Żelechowa Marcinem Włodarczykiem. W tej drużynie było sporo chłopaków o dużych umiejętnościach. Trenerem był Jarek Baran. Dużo się od niego i Marcina nauczyłem a także zyskałem pozycję, na której gram do dziś - środkowy bloku. Następnie dołączyłem do Seta Górzno. Przez sezon graliśmy także w czwartej lidze. Z chłopakami z Seta mam kontakt do dziś, choć teraz już coraz rzadszy. W tym sezonie wraz z nimi po raz kolejny zagrałem w ALS Ryki, w której udało nam się zająć trzecie miejsce.

Kiedy i co skłoniło Cię aby pójść w kierunku szkolenia młodzieży i rozwijania ich umiejętności siatkarskich?

- Motorem napędowym był dla mnie mój brat Michał. To dzięki niemu siatkówka dziewcząt zawitała do Żelechowa. W 2011 roku dostałem pracę w Szkole Podstawowej w Żelechowie w klasie o profilu siatkarskim. Pracowałem z dziewczynami z rocznika 2001. To były super dziewczyny i świetnie się z nimi pracowało. Zacząłem się wciągać. Moje pierwsze mistrzostwo powiatu garwolińskiego i trzecie miejsce w regionie siedleckim dało dużo satysfakcji i potwierdziło, że moja praca ma sens.

Od kilku lat prowadzisz drużyny żeńskie. Skąd decyzja aby to właśnie wśród dziewcząt propagować sport jakim jest piłka siatkowa? Czy zastanawiałeś się kiedyś aby spróbować również sformować drużyny męskie?

- W Żelechowie od jakiegoś czasu była nisza jeśli chodziło o zajęcia sportowe dla dziewczynek. Myślę, że siatkówka dobrze ją wypełniła. To sport, który w mojej opinii, świetnie nadaje się dla dziewcząt. Jest pozbawiony agresji, promuje zachowania fair-play, wymaga myślenia. Rozwija szybkość reakcji, koordynację i siłę fizyczną. 

- Czasem gdy dziewczyny mnie zdenerwują mówię, że rzucam pracę z dziewczętami i biorę chłopaków. To tylko żarty :) 

- Nasz klub oferuje chłopcom kompleksowe szkolenie z zakresu piłki nożnej. Mają możliwość rozwoju a w perspektywie grę w drużynie seniorskiej. 

- Myślę, że obecny układ jest najlepszy dla tak niewielkiego miasta jak Żelechów.

Powiedz kilka słów o tym jak wyglądają treningi, które prowadzisz. Jak często odbywają się zajęcia, jaka jest na nich frekwencja, na co głównie kładziesz nacisk szkoląc młodzież?

- Zajęcia w starszej grupie odbywają się trzy razy w tygodniu po półtorej godziny.  W najmłodszej trzy razy po godzinie. Na frekwencję nie mogę narzekać. Zawsze przed zajęciami notuję obecności i jak dotąd nie miałem problemów z absencją. Dziewczyny chętnie przychodzą na treningi i ćwiczą z dużym zaangażowaniem. W młodszych grupach bardzo duży nacisk kładę na jak najszerszy rozwój sprawności ogólnej dziewczynek. Im starsza grupa tym więcej jest techniki i taktyki. Ważnym aspektem jest też dla mnie rozwój umysłowy zawodniczek. Pilnuję by dobrze się uczyły i zachowywały w szkole. Staram się wpoić im takie cechy jak pracowitość, empatia, punktualność, upór w dążeniu do celu.

Poza treningami wraz ze swoimi podopiecznymi często uczestniczycie w różnych turniejach. Jak ważne w procesie szkolenia młodzieży jest uczestnictwo w takich rozgrywkach. Czy dziewczęta z entuzjazmem podchodzą do rywalizacji z rówieśniczkami?

- Tak, bardzo. Udział w różnego rodzaju wydarzeniach sportowych jest konieczny dla prawidłowego rozwoju każdej z nich. W okolicy nie ma zbyt wiele klubów sportowych kształcących młode siatkarki więc nasze wyjazdy są często dość odległe. Radom, Kozienice, Mińsk Mazowiecki, Warszawa to miejscowości, w których bywamy regularnie. Każdy z takich wyjazdów daje dziewczynom dużo pewności siebie.

Jakie wymieniłbyś swoje największe sukcesy, które udało Ci się osiągnąć w ostatnich latach w roli trenera piłki siatkowej?

- Moim największym sukcesem jest wygranie regionu siedleckiego i awans na Mistrzostwa Mazowsza w gronie 8 najlepszych szkół w całym województwie. Moje zawodniczki były też kilkukrotnie na Mistrzostwach Mazowsza LZS gdzie wywalczyliśmy dwa brązowe medale.

- W rozgrywkach klubowych mamy ciężki grunt. Nie ma tu regionalizacji. Gramy z całym Mazowszem a jest to jedno z najmocniejszych województw w Polsce. W rozgrywkach minisiatkówki zajmuje w kraju pierwszą pozycję. Ciężko więc przebić się na sam szczyt. Udaje nam się jednak osiągać wyniki, które patrząc na rozmiary naszego miasta, mogą cieszyć.

Jak byś zachęcił osoby niezdecydowane do tego aby zainteresowały się piłką siatkową i być może dołączyły do grup, które obecnie prowadzisz? Dlaczego warto grać w siatkówkę?

- Myślę, że siatkówka daje dużą dawkę pozytywnej energii. Na naszych zajęciach panuje dobra atmosfera a dziewczyny nawiązują bliskie przyjaźnie. W swojej ofercie mamy oprócz treningów i wyjazdów na mecze także obozy sportowe. W tym roku grupa dziewcząt z rocznika 2009/2010 szkoliła się na obozie w Zakopanem. Wcześniej byliśmy m.in. w Wałczu czy Rynie.

Jakie masz plany na przyszłość? Czy dalej możemy liczyć na to, że będziesz szkolił naszą młodzież i promował wśród niej sport jakim jest piłka siatkowa?

- Czas pokaże ale myślę, że ciężko byłoby mi  zrezygnować z siatkówki.

Dziękuję za wywiad.

Rozmawiał Marcin Sągol