Mazovia - Sęp: aż lub tylko 5 bramek
W sobotnie popołudnie pierwsza drużyna Sępa wyjechała do Mińska Mazowieckiego, gdzie miała zmierzyć się z obecnym wiceliderem naszej ligi - Mazovią. Podobnie jak w kilku poprzednich meczach wystąpiły małe problemy kadrowe. W meczu nie mógł wziąć udziału kapitan zespołu Marcin Jaśkiewicz, pauzujący za żółte kartki, zabrakło również lewego pomocnika Konrada Skwarka oraz Norberta Brycha. W rezultacie w Mińsku trener miał do dyspozycji tylko 2 zawodników rezerwowych (w tym bramkarza). Mecz odbywał się na miejscami błotnistej nawierzchni po wcześniejszych opadach deszczu.
Sęp Żelechów: bramka: G. Frankowski - obrona: Ł. Zawadzki, J. Łukasiak, M. Sągol, J. Gajownik - pomoc: P. Mądry, A. Kocielnik, M. Sudowski, M. Skwarek - atak: M. Soszka, M.R. Skwarek (80' - A. Kosyra) - dodatkowo: P. Mikulski
W przeciwieństwie do poprzednich relacji tym razem nie będę opisywał sytuacji jakie stwarzały sobie oba zespoły bowiem, gdybym chciał przyjąć taką formę tego tekstu, musiałbym w większości pisać o drużynie Mazovii. Od pierwszego gwizdka to właśnie goście przeważali na boisku. Już w pierwszych minutach stworzyli sobie dwie groźne sytuacji, po których mogły paść pierwsze bramki.
Po kilkunastu minutach szczęście opuściło zespół Sępa, który stracił pierwszą bramkę. Mazovia nie rezygnowała z podwyższenia rezultatu i po około pół godzinie od pierwszego gwizdka było już 2:0. Chwilę po wznowieniu gry przez gości, mińszczanie przeprowadzają kontratak i pada 3 bramka! Strata każdej z nich jest rezultatem indywidualnych błędów obrońców (drugi gol padł po strzale samobójczym podczas próby wybicia piłki spod nóg zawodnika Mazovii).
Przez prawie całą pierwszą połowę Mazovia przeważała na boisku. W tym czasie Sęp tylko dwukrotnie mógł poważniej zagrozić bramce gospodarzy, kiedy kolejno M.R. Skwarek i M. Soszka wychodzili na pozycję sam-na-sam z golkiperem mińskiej drużyny. Naciskani jednak przez powracających obrońców, zmuszeni byli oddać strzały z dalszej odległości, które w obu przypadkach minęły światło bramki.
W drugiej odsłonie meczu obraz gry nie uległ zmianie. Mazovia starała się konstruować ataki pozycyjne, po których bardzo często dochodziło do strzałów na bramkę Frankowskiego z okolic szesnastego metra. Nie upłynęło dużo czasu a gospodarze mogli cieszyć się ze zdobycia kolejnych dwóch bramek. Jedna z nich padła po rozegraniu stałego fragmentu gry, gdy Frankowski musiał skapitulować po uderzeniu piłki głową przez zawodnika Mazovii (zobacz strzał).
Wysokie prowadzenie skłoniło szkoleniowca mińskiego zespołu do wprowadzenie na murawę rezerwowych zawodników. Po opuszczeniu boiska przez kilku podstawowych graczy Mazovia w dalszym ciągu była zdecydowanie lepszą drużyną. Pomimo tego, że więcej bramek już nie padło to do ostatniego gwizdka grę kontrolowali gospodarze.
Wysoka porażka z Mazovią nie napawa optymizmem przed kolejnymi meczami ligowymi. Należy jednak pamiętać, że w poprzedniej rundzie Sęp również miał okres gry gdy grał dosyć słabo, a kulminacją tego była wtedy wysoka porażka ze Skórcem 7:0. Być może sobotnie spotkanie również było tym kryzysowym w obecnej rundzie i w kolejnych tygodniach będzie już tylko lepiej. Miejmy nadzieję, że tak właśnie jest i w pozostałych meczach nasza drużyna zacznie zdobywać kolejne punkty.
Podsumowanie - wynik: Mazovia 5:0 (3:0) Sęp