Cezary Polak: mam za sobą kilka dobrych lat grania w drużynach młodzieżowych Sępa. To były fajne chwile...

Marcin Sągol

Nie tak dawno temu informowaliśmy o dużym sukcesie wychowanka naszego klubu Czarka Polaka, który został powołany na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski U-20 i zagrał w meczu przeciwko reprezentacji Czech. W ostatnich dniach ukazał się niezwykle ciekawy wywiad redaktora Mateusza Połynki w tygodniku Twój Głos, który rozmawiał właśnie z Czarkiem o jego występie w reprezentacji i nie tylko. Dzisiaj dzięki uprzejmości Pana Mateusza mamy możliwość opublikowania tego wywiadu na naszej stronie. Zapraszamy do lektury!

Czarku, co czuje zawodnik otrzymując powołanie do reprezentacji Polski?

- W pierwszym momencie na pewno był szok i to w sumie jeszcze do mnie nie trafiało. Po przespaniu się z tymi myślami o tym, czy to w ogóle prawda dotarło do mnie, że opłacało się ciężko pracować i poświęcać na każdym meczu i treningu. W końcu trener reprezentacji musiał coś we mnie zobaczyć.

W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o tym, że jedziesz na zgrupowanie? 

- O powołaniu dowiedziałem się od mojego klubowego trenera Macieja Musiała. Zaraz po meczu ze Zniczem Pruszków wziął mnie na bok i przekazał mi informację o tym, że dzwonił do niego trener reprezentacji i chciałby mnie zaprosić na zgrupowanie. Nie powiem, byłem trochę w szoku, bo w pierwszej kolejności myślałem, że coś przeskrobałem skoro trener poprosił mnie o rozmowę dla osobności, ale na całe szczęście przekazał mi bardzo miłą wiadomość.

Miałeś też troszkę szczęścia, bo zostałeś dowołany...

- Zgadza się. Powołania, które były w pierwszym terminie widziałem, dlatego "dokoptowanie" mnie do grona graczy, którzy pojawią się w Chorzowie, dzień przed zgrupowaniem reprezentacji bardzo mnie zaskoczyło. Z pewnością miałem dużo szczęścia, ale jestem tego zdania, że szczęściu zawsze trzeba pomóc. Jestem pewny, że nie dostałem tego powołania za darmo tylko jednak swoją postawą pokazałem, że zasługuję na to, by zagrać w biało-czerwonej koszulce z orzełkiem na piersi.

Sam przyjazd, przebywanie z najlepszymi zawodnikami w Twoim roczniku... Jak to było? 

- Jak jechałem do Chorzowa, bo tam mieliśmy zgrupowanie, to pojawiło się dużo myśli. Ciekawiło mnie to, jacy ludzie tam będą, jakie charaktery. Bywałem na kadrach wojewódzkich, ale jednak to nie to samo. Udało się dojechać no i się bardzo miło zaskoczyłem. Zostałem przyjęty bardzo dobrze i miło, a takie rzeczy bardzo cieszą. Ogólnie wszystkich kolegów ze zgrupowania mniej więcej kojarzyłem, ponieważ nie raz się rywalizowało pomiędzy sobą w ligach młodzieżowych. Także atmosfera jak najbardziej na plus.

Ile dni byłeś na kadrze? 

- Całe zgrupowanie trwało od poniedziałku do piątku. Codziennie trenowaliśmy, mieliśmy bardzo dużo analiz gry przeciwnika, jak również analiz naszej gry na treningach. Często też rozmawialiśmy z trenerami o sytuacjach boiskowych, ale także mieliśmy zwykłe rozmowy o samopoczuciu. Ogólnie przez te pięć dni bardzo dużo się nauczyłem, nabrałem wartościowego doświadczenia.

Był stres, nerwy? 

- W ciągu czterech dni treningowych udało mi się zdobyć u trenera na tyle zaufania, żeby wyjść w meczu w pierwszym składzie. Podczas podróży na mecz był stres, ręce się pociły. Do momentu rozgrzewki, jak już wyszedłem na murawę, piękny nowy stadion, orzełek na piersi, kibice zaczęli już się zbierać na trybunach. Stwierdziłem, że nie jestem tutaj z przypadku, że trzeba pokazać co potrafię robić najlepiej, ale co najważniejsze cieszyć się grą i dobrze się przy tym bawić, bo w końcu piłka ma mi dawać uśmiech na twarzy. Gdy po zejściu z rozgrzewki ustawiliśmy się w tunelu już do wyjścia na murawę, czułem spokój i opanowanie. Naprawdę bardzo mnie to wszystko cieszyło. Szkoda było czasu na stres.

Ktoś z bliskich był na tym spotkaniu? 

- Na stadionie był mój kolega z którym grałem wcześniej w Escoli Varsovia. Z nim również chodziłem do jednej klasy i mieszkałem w jednym pokoju w internacie. Rodzice niestety ze względu na pracę musieli oglądać mecz w telewizji. Na spotkaniu pojawił się wcześniej wspomniany trener klubowy Maciej Musiał. Może i na stadionie nie było dużo moich bliskich, ale za to przed telewizorami już tak. Wiele osób mówiło mi po meczu, że oglądali. Jestem bardzo wdzięczny za tak miły gest.

Gdy usłyszałeś hymn... 

- Były ciarki i uśmiech. Całe piłkarskie życie się czeka na taki moment, żeby zaśpiewać hymn narodowy, nie ważne czy w młodzieżowej reprezentacji czy w tej pierwszej. Nie spodziewałem się, że zaśpiewanie hymnu przed meczem tak mnie uskrzydli i bojowo nastawi do spotkania. Ogólnie to niesamowite i niezapomniane uczucie.

Zostawiłeś sobie koszulkę z debiutu? 

- Przed meczem selekcjoner obiecał nam, że jeżeli wygramy to na pewno będziemy mogli zabrać koszulki na pamiątkę. Przegraliśmy 0:1. Szkoda, bo mieliśmy szanse na bramki. Po spotkaniu trener powiedział, że za walkę i dążenie do osiągnięcia dobrego wyniku do ostatniej minuty możemy zabrać trykoty ze sobą. Bez zastanowiania zapakowałem koszulkę do plecaka i zabrałem do Krakowa.

Jak wypadłeś? Jakie były słowa trenera? 

- Podczas meczu czułem się bardzo dobrze i pewnie. Jakbym miał sam ocenić to uważam, że zagrałem dobry mecz. Starałem się dać od siebie jak najwięcej. Sam trener po meczu powiedział mi bardzo miłe słowa. Myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Znajomi i trenerzy po końcowym gwizdku mi gratulowali i pisali, że są dumni i zadowoleni. Wychodzi, że nikogo nie zawiodłem.

Będą kolejne powołania? 

- Z pewnością swoją formą będę udowadniał trenerowi, że zasługuję na kolejne powołanie, a decyzja będzie leżeć po jego stronie.

Utrzymacie się z Garbarnią w drugiej lidze?

- Zrobimy wszystko, żeby się utrzymać i mocno w to wierzę. Wiem jaki potencjał mamy w drużynie i wierzę, że w końcu to pokażemy na boisku i wejdziemy na bezpieczne szczeble tabeli.

Jak spędziłeś święta? 

- Przyjechałem w sobotę, a w poniedziałek wielkanocny musiałem wracać do Krakowa. W rodzinnych stronach byłem tak naprawdę kilkadziesiąt godzin. Zjadłem smaczny obiadek mamy, zobaczyłem się ze znajomymi. Przywiozłem koszulkę z debiutu, która wkrótce zawiśnie na ścianie. Był czas, by z tatą obejrzeć mecz. A teraz praca. Wróciłem do codzienności, czyli do tego, co kocham.

Wspomnień czar

- Mam za sobą kilka dobrych lat grania w drużynach młodzieżowych Sępa. To były fajne chwile. Zawsze mieliśmy zgraną drużynę. Mam przed oczami emocjonujące turnieje halowe w Sobolewie, jak również u nas w Żelechowie. Do końca życia nie zapomnę awansu do ligi mazowieckiej, gdzie w końcu mogliśmy rywalizować z Wilgą Garwolin. Jestem wdzięczny wszystkim osobom, które pracują dla Sępa za możliwość rozwoju, a głównie trenerom, którzy mnie prowadzili. Początkowo moim szkoleniowcem był Tomasz Gugała, a następnie Cezary Krzyśpiak. Pozdrawiam.

Rozmawiał redaktor Mateusz Połynka, tygodnik Twój Głos, kwiecień 2023